Stara Szkoła wydała właśnie debiutancki album. Zespół oddający hołd starym mistrzom bluesa i rocka zdobywa sobie coraz większą popularność. O tym, co im w duszy gra, opowiada gitarzysta, wokalista i autor tekstów i większości muzyki Tomasz Kuczma.
Możecie coś powiedzieć o sobie, czyli ludziach tworzących zespół?
Skład zespołu tworzy sześciu facetów, wszyscy mocno po 50-tce, a niektórzy nawet po 60-tce. Mamy więc u siebie dziadków, a od niedawna emeryta. Dla czwórki z nas jest to pierwszy zespół muzyczny w życiu. Karol Łada i Zdzisław „Dziniu” Monasterski to „weterani” muzycznego świata. Karol obchodził niedawno 50-lecie z gitarą na scenie. Zdzisław jest muzykiem o szerokim spektrum wykształcenia. U nas gra na perkusji z wyboru, choć mógłby zagrać też na przykład na saksofonie, klawiszach. Grał w wielu składach, różne style muzyczne od klasyki poprzez jazz po bluesa. Grał w wielu krajach, nawet dłuższy czas w USA. Każdy z nas wykonuje bardzo różne zawody. Mamy więc lekarza, zegarmistrza, pirotechnika, elektronika, muzyka i psychologa. Bogata mieszanka ludzi z różnymi doświadczeniami, poglądami i muzycznymi miłościami. Wszystkim nam blisko do szeroko rozumianego świata bluesa. Choć przy uważniejszym wsłuchaniu się w „co-kto-lubi” wyłaniają się nasze różne preferencje. Jednak z muzykowaniem jest tak, że jak się to pokocha, to można znaleźć wspólny język. Dogadujemy się, w podstawowy sposób przyjaźnimy, może dzięki temu potrafimy grać ze sobą mimo niekiedy poważnych różnic w poglądach i zapatrywaniach.
Nazwa grupy - z jednej strony - już cos sugeruje, ale z drugiej trochę wprowadza w błąd. Bo faktycznie Wasz repertuar nawiązuje do tego, co działo się w muzyce przed laty i pewnie trochę publiczność edukujecie, ale na scenie staruszków nie widać…
Nazwa zespołu wzięła się ze skojarzeń dwóch okoliczności. Po pierwsze, na początku próby mieliśmy w budynku, który był starą wiejską szkołą. Po drugie, nasz wiek raczej sięga do starszej stylistyki muzycznej. Na scenie faktycznie czujemy się raczej młodo, granie wymieszane z życzliwym odbiorem jest potężną dawką energii i radości. To pewnie powszechniejsza reguła, że jeśli jesteś w coś zaangażowany, szczery w tym i podekscytowany, to przynajmniej w takiej chwili jakby młodniejesz.
Prawdziwe jest wrażenie, że Stara Szkoła to trochę odskocznia dojrzałych facetów od codziennej pracy zawodowej?
Muzykowanie jest dla nas oczywistą odskocznią od codziennych ról i obowiązków. Z jednej strony to „nieuleczalna” pasja, z drugiej zachowujemy trochę dystansu do tego, że staliśmy się zespołem wychodzącym na deski różnych estrad. Bo do tego potrzeba sporo odwagi, pozytywnie rozumianej zuchwałości. Trochę jej nabyliśmy, ale ciągle zadziwia nas, że ktoś nas zaprasza, że słuchają nas ludzie, że to co proponujemy, podoba się.
Wśród młodych ludzi blues i rock nie są dziś tak popularne jak hip-hop. Waszymi fanami są zatem głównie Wasi rówieśnicy?
Raczej tak, chociaż widzimy na naszych występach sporo dorosłych, ale… młodych. Czyli w wieku… naszych dzieci. Raczej nie trafiamy do młodzieży w przedziale nastolatków.
W czasach, gdy dominuje muzyka lekka, Wy gracie dość ostro. Nie ciągnęło Was nigdy w stronę lżejszych brzmień?
Nie mamy wystarczającego dystansu do naszego grania żeby to oceniać. Spotykamy się z różnymi opiniami. Jedną z nich jest ta, że gramy bardziej rockowo, ostro właśnie, ale też czasami słyszymy, że zbyt spokojne to nasze granie, może nawet smutnawe. Zatem oceny zostawiamy innym, a my robimy „co nam w duszy gra”.
Niedawno ukazała się Wasza płyta zatytułowana „Coraz bliżej”. Coraz bliżej kogo lub czego?
Tytuł naszej płyty, jak i większość tekstów, ma walor niejednoznaczności. Droga do jej wydania była długa i kręta. W pewnym momencie poczuliśmy jednak, że jest już… coraz bliżej. Coraz bliżej nam do spełniania swoich marzeń, ale też mamy świadomość, że coraz bliżej do horyzontu, brzegu, słowem, do różnych spraw, znaczeń i wartości nam bliżej… Najważniejsze jednak jest to, czy nasze myśli, jak i ten tytuł, budzą w odbiorcy pytania i własne odpowiedzi!
Ten album oceniacie sami jako „notatnik”. Długo trzeba było wybierać spośród wszystkich kompozycji te, które się na niej znalazły?
Może nie tyle długo, co boleśnie. Musieliśmy dokonać radykalnych wyborów czyli licznych rezygnacji. Nazbierało się przez te lata sporo piosenek. Z niektórych ciężko było zrezygnować.
W waszych piosenkach dominują głównie opowieści o bliżej niesprecyzowanych dziewczynach. Co na to życiowe partnerki?
W piosenkach mówimy o różnych sprawach, doświadczeniach próbując poprzez konkretne przeżycia powiedzieć o czymś bardziej uniwersalnym. Inspiracją więc może być jedno zdanie wypowiedziane przez przypadkową osobę na ulicy, albo przez bohatera interesującego filmu, albo wreszcie bywa to splot skojarzeń wielu fleszy życiowych doświadczeń, nigdy zaś opowieść o kimś konkretnym. Zatem więcej tu o różnych odcieniach męskiego doświadczenia, które czasami dotyczy skomplikowanych, arcyważnych, a zarazem bolesnych odniesień do świata… bardziej jednak kobiety niż dziewczyny. Nasze partnerki to dorosłe dojrzałe i piękne kobiety. Rozumieją metaforyczny i symboliczny wymiar przekazywanych przez nas treści.
Znalazło się też miejsce dla kompozycji instrumentalnych. Ryzykowne posunięcie…
Właśnie trudno dostrzec nam to ryzyko ponieważ wybraliśmy dwa numery, które przemawiają, na pewno do nas, samą muzyką. W dodatku są to wersje live, co dodaje im autentyzmu i energii. W „Blues for L”, jest piękna linia melodyczna skomponowana i wykonywana z pasją przez Michała, grana na zmodulowanej „hammondowo” harmonijce. „Pejzaże” zaś, to według nas ważna i poruszająca puenta całej płyty i historii jaką przeżył ten zespół.
Czy pieniądze z prezydenckiego stypendium jakoś pomogły Starej Szkole? Zachęcacie do starań o takie stypendium?
Wsparcie finansowe otrzymane od Miasta Inowrocław było wręcz kołem zamachowym całego przedsięwzięcia. Wydanie płyty okazuje się wyzwaniem, również finansowym, więc możemy, kolejny raz, przy tej okazji bardzo podziękować za to wsparcie, wykorzystujemy je jak najlepiej.
Gdzie można kupić Waszą debiutancką płytę?
Naszą płytę cały czas można kupić, po pierwsze w sklepie „Forte” na Królówce, a dzięki naszemu wydawcy - toruńskiej wytwórni HRPP Records, także na portalu sonicrecords.pl, w Empiku, toruńskim Media Markt, a także przy każdej okazji naszego występu. Zapraszamy!
Chyba dobrą puentą naszej rozmowy będzie, że Stara Szkoła jest znakomitą odpowiedzią na, z gruntu fałszywe, narzekania wielu mieszkańców, że w Inowrocławiu „nic się nie dzieje”? Bo przecież wystarczy chcieć…
Nasza kapela na pewno jest dobrą ilustracją prawdy, że w każdym momencie warto sięgać po swoje marzenia, a widać już od kilku lat, że nasze miasto coraz bardziej uważnie spogląda na szeroko rozumiany kulturowo-artystyczny potencjał swoich mieszkańców. To, jak słyszymy, rzadka postawa wśród włodarzy miast.
Wywiad ukazał się w listopadowym numerze informatora Nasze Miasto Inowrocław. Zdjęcia: Wojciech Zillmann.